p o d m i e n i e c

Stop. Zatrzymać akcję. A gdyby tak na chwilę zmienić perspektywę? Stań z boku i spójrz na rzeczywistość zupełnie inaczej. „Podmieniec”, to opowieść o inności. Inności, która nie zawsze spotyka się ze społeczną akceptacją mimo, iż stanowi nierozerwalną część otaczającego nas świata.
Według pradawnych wierzeń tytułowy bohater to dziecko boginek, mamun lub dziwożon, czyli słowiańskich demonów, które zabierały niemowlęta z kołysek, podrzucając w zamian własne. „Odwrócić od niego wzrok!”, „Zagłodzić!”, „Pozbyć się czorta!”, – czy to nie brzmi jakoś dziwnie znajomo?
podmieniec: Marcin Tomkiel
music by: Jakub Olszewski
directed by: Karol Smaczny
songs lyrics by: Malika Tomkiel
lighting design by: Maciej Iwańczyk

poster by: Klara Wysocka
photographed by: Ania Dakowicz, Hubert Pezowicz

Podmieniec to mój debiut. Jednocześnie jeden z egzaminów końcowych w Akademii Teatralnej w Białymstoku, który był integralną częścią mojej pracy magisterskiej pt. „Niepełnosprawność w teatrze. Sposoby wyrażania i postrzegania”. Podmieniec to monodram lalkowy z muzyką na żywo. To także efekt doświadczeń nabytych w pracy w środowiskach zagrożonych wykluczeniem społecznym. Podmieniec to historia Marcina, który za mocno wierzył w Shakespeare’a.

photographed by: Hubert Pezowicz



FESTIWALE

Spektakl prezentowany na:
– XV Międzynarodowym Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych Dla Dorosłych „Lalka też Człowiek” 2021,
– IV edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek dla Dorosłych Metamorfozy Lalek 2021.

RECENZJE

Dziś troszkę o Podmieńcu, którego premiera w ramach Metamorfoz Lalek odbyła się wczoraj. Być może ten spektakl jest zapowiedzią przyszłej grupy teatralnej Smaczny – Tomkiel. Czas pokaże. Potencjał obydwu artystów jest pokaźny, a talenty nieprzeciętne. Karol Smaczny ma za sobą dwie dekady działalności lalkarskiej, zaczynał w studenckiej grupie DZRT i w zasadzie pozostał wierny teatrom niezależnym, wiążąc się na dłużej z Towarzystwem Wierszalin – Teatr, potem Teatrem TrzyRzecze, ale współpracował też jako reżyser i aktor ze scenami dramatycznymi i lalkowymi w różnych miastach. Marcin Tomkiel zbliża się dopiero do finału studiów lalkarskich w białostockiej Filii Akademii Teatralnej. Obydwaj od dawna są silnie zaangażowani w pracę ze środowiskami wykluczonych, niepełnosprawnych, ludzi odbiegających od powszechnie akceptowanych norm. I Podmieniec Tomkiela jest właśnie o takim uwięzionym na wózku inwalidzkim Marcinie, który nie chce wyrzec się prawa przynależenia do otaczającego go świata.

Dobry, zwięzły, ostry, akcentujący najważniejsze sprawy tego braku akceptacji inności tekst Tomkiela, skorygowany literackim okiem Maliki Ledeman, uzupełniają świetne songi z tekstami Ledeman do muzyki skomponowanej przez Jakuba Olszewskiego, towarzyszącego na żywo spektaklowi. Karol Smaczny zajął się reżyserią całości oraz wraz z Tomkielem jest autorem lalek i przestrzeni. Lalki, naturalnej wielkości, bliższe manekinom, są zawieszone na linach, wysoko ponad sceną, stanowią atrakcyjny entourage, a kiedy trzeba zjeżdżają w dół, wchodząc w rozmaite relacje z aktorem.

Rzecz dzieje się w skromnej przestrzeni ni to mieszkania, ni to pracowni, osłoniętej z tyłu białym płótnem, na którym bohater w pierwszych sekwencjach ogląda ze starego zapisu wideo kadry pokazujące bawiące się dzieci. Może ogląda siebie samego w dzieciństwie? Po drodze musiał zdarzyć się wypadek, który przykuł go do wózka. Ale Marcin nie zrezygnował ze swoich intelektualnych i artystycznych pasji. Odradzono mu jednak zdawanie do szkoły teatralnej. Aktor na wózku – niemożliwe! Nie zrezygnował jednak ze świata teatru, poznawał literaturę, zbudował swój domowy maleńki papierowy teatrzyk, w którym on sam, mały Marcin, jest niewielką tekturową postacią, z którą dialoguje bohater. Ten mały Marcin wisi na sznurku sięgającym inwalidzkiego wózka i z nim aktor chwilami konwersuje, zmieniając jedynie swój głos. By odegrać wyobrażoną scenkę z innymi postaciami teatralnymi, Hamletem i Makbetem, dokonuje ekwilibrystycznych czynności, czołgając się po podłodze. To jedna ze wstrząsających scen wymagających nie lada fizycznej sprawności.

Spektakl przywołuje kilka obrazów punktujących brak akceptacji dla inności. Natalka (jedna z początkowo wiszących u góry lalek), młodzieńcza miłość Marcina, stanowczo i bez skrupułów porzuca inwalidę, gdy ten wyznaje swoje uczucia. Znakomita aktorsko jest scena rozmowy Marcina z potencjalnym pracodawcą. Tomkiel gra jednocześnie dwie postaci, zmieniając nie tylko tembr głosu, ale błyskawicznie odmieniając mimikę, kreując doprawdy fizycznie dwie różne postaci, choć zdejmuje tylko lub na powrót nakłada czerwoną dzianinową czapkę. Kolory czerwieni i bieli pojawiają się zresztą w różnych sytuacjach: w charakteryzacji twarzy aktora, kostiumach postaci. Czerwień jest chyba zawsze związana z jakimś aktem przemocy, agresji, ale trudno uwolnić się od sugestii, że to też element naszych barw narodowych, że wszystko, co się dzieje na scenie jest jakimś odniesieniem do konkretnej, polskiej sytuacji i warunków.

Świetne teksty songów punktują powszechną nietolerancję. Tomkiel wykonuje je na różne sposoby. Czasem są to gwałtowne protesty, niekiedy niemal liryczne kołysanko-ballady. Muzyka Olszewskiego świdruje niekiedy ucho widza, by za chwilę ukoić, uspokoić emocje, poddać się chwilowemu nastrojowi. Piękne są też światła Macieja Iwańczyka, który ma na BTL-owskiej scenie techniczne możliwości budowania dramaturgii zdarzeń.

W finale przedstawienia i trochę ku zaskoczeniu widzów, Tomkiel podnosi się z inwalidzkiego wózka. Po wykonaniu wspaniałego choreograficznie układu ruchowego rzuca się w szczelinę między białymi płótnami horyzontu, jakby wyskakiwał przez okno. A może naprawdę odleciał, przeciął tę kruchą nić wiążącą go z codziennością, pozwolił wyobrazić nam sobie swoje marzenia i popełnił samobójstwo? To jedna z interpretacyjnych możliwości, zrealizowana z wielką klasą i jednak silnie prawdopodobna.

Mam nadzieję, że ten spektakl trafi szeroko do widzów w całym kraju. Jest nie tylko artystycznie atrakcyjny, ale odnosi się do coraz powszechniej powracającego tematu niepełnosprawności, społecznej akceptacji, równych szans, o czym opowiada z wyjątkową kulturą, smakiem, życzliwością i empatią. Przed opuszczeniem sali teatralnej przeżywamy rodzaj katharsis, co w teatrze współczesnym doprawdy jest rzadkością.

– Marek Waszkiel | źródło

photographed by: Ania Dakowicz